top of page

-Umowa stoi. - odruchowo chciał podać mu dłoń, ale przypomniał sobie,że dla muzułmanina to obraźliwe być dotykanym przez niewiernego. Jemu zresztą to też odpowiadało; nie lubił w ogóle dotykać ludzi. Chyba że należeli do tych nielicznych, którymi nie gardził i nie budzili jego wstrętu. co do reszty, to właściwie tylko wtedy, kiedy ich zabijał. choć w tej sytuacji wolał użyć do tego łuku, miecza, czy ostatecznie noża, niż robić to gołymi rękami. Nawet wtedy, po tylu razach, nadal czuł wstręt. Wzdrygnął się w duchu na samą myśl o tym. Miał nadzieję, że rozmówca tego nie zauważy, ale on chyba nawet nie zwróciłby uwagi, gdyby przebiegł koło nich słoń. W ogóle nie starał się ukryć rosnącego w nim podniecenia.
-Teraz idź już, zanim ktoś dowie się, że tu jesteś. A! I zanim twoi odkryją że cię nie ma. - wysapał tylko radośnie, szybko krzątając się wśród licznych fiolek, słoików i innych przyrządów walających się na biurku. - niedługo wszystko będzie gotowe.
-To znaczy?
-Co? - spytał zaskoczony, myślami już zapewne głęboko pogrążony w swoich eksperymentach.
-Kiedy wszystko będzie gotowe?
-Już mówiłem; niedługo.
-A tak ździebko konkretniej?
-Konkretniej, to szybciej niż się wszyscy spodziewają. Z tobą i za mną na czele.

to be continued ..

 

bottom of page